top of page

Kot Roman i ropucha

 

Był wieczór. Leżałem na tarasie: łeb miałem na ręczniku, zad na rozgrzanych w ciągu dnia kaflach. Było mi przyjemnie. Wiał lekki wiatr i od czasu do czasu lizał mi futro. Nagle w oddali usłyszałem tajemniczy dźwięk. Nie mogłem go zignorować. Nastawiłem uszu, ale zaległa cisza. Podniosłem się, nabrałem powietrza w nozdrza – znad stawu dolatywał nieznany zapach.

 

Sunąłem między wysokimi trawami, na chwilę moją uwagę odwróciły pierwsze nietoperze, ale zaraz byłem już nad wodą. Zmrużyłem oczy, bo woda odbijała zachodzące słońce. Na najniższym stopniu schodów leżało dziwne stworzenie. To od niego bił obcy zapach. Byłem zaintrygowany. Popłynąłem na opuszkach łap w jego stronę. Jeden schodek, drugi, trzeci. Byłem już prawie na dole, kiedy nagle: Łrrra! Nadęło się, wyprężyło grzbiet, wybałuszyło żółte oczyska. Straciłem rozum i biegiem wróciłem na taras. Zacząłem nerwowo wylizywać futro, udając, że nic się nie stało. Do końca pobytu unikałem stawu.

1690190836351.jpg
© 2022 by Czarno-Biała Sroka. Proudly created with WIX.COM
bottom of page